"A Kind of Blue" Milesa Davisa Płyta, o której chcę coś opowiedzieć dzisiaj. Tak głównie ze swojego punktu widzenia.
Lubie ten tytuł tak dla siebie tłumaczyć jako "Jest taki rodzaj smutku" chociaż oczywiście tytuł jest wieloznaczny i moje tłumaczenie nie jest dokładne. Jest to dla mnie też jakaś charakterystyka muzyki ogólnie którą lubię. Dla mnie muzyka musi być albo smutna albo rytmiczna. Do tej ostatniej też kiedys wrócę w tym blogu.
To był kwiecień 2013 roku. Mama zaczęła wymiotować. Nastepnego dnia okazało sie, że straciła mowę. Karetka. Szpital. Diagnoza: udar. Szybko nastapił prawie całkowity paraliż. Mama nie reagowała na nic albo miała zamknięte oczy, albo latrzyła w jeden punkt na suficie.
Po rozmowach z tatą, wbrew sugestii niektórych lekarzy aby oddać mame na ZOL, ustaliliśmy że mama po zakończeniu szpitala wraca do domu. I tak się stało.
Gdy mama już leżała na łóżku w domu włączyłem te płytę. W tamtym czasie zwłaszcza utwór "Flamenco Sketches" leciał u mnie na okrągło. Spokój i smutek tej muzyki działał na mnie terapeutycznie.
Nie chce tutaj prowadzić jakichs analiz muzycznych. Tylko osobiste wspomnienia.
Bo wydaje mi sie, że ogólnie na tym polega muzyka. Na powiązaniu dźwięków z czyms osobistym. Z jakimś wspomnieniem, jakimiś emocjami tym co było, lub z jakimis osobistymi sprawami.
Dlatego nigdy nie powiem, że jakaś muzyka jest zła. że np Disco Polo jest złe. Bo nie wiem z jakimi sparawami, z jakimi miłościami, tragediami, radosciami dla kogoś jest związana dana muzyka.
Jakież było moje zdumienie, gdy w 6 rocznice zachorowania mamy Polskie Radio przypomniało te płytę. Okazało sie też że jest to okragła 60 rocznica wydania płyty.
"Flamenco Sketches" z tej płyty. Dla mnie najważniejszy utwór Davisa.
https://www.youtube.com/watch?v=F3W_alUuFkA